Podobno jest naukowo udowodnione, że chrupanie wciąga. To dlatego jak chrupiemy orzeszki, paluszki czy chipsy, ciężko się opanować i poprzestać na kilku. Są ludzie, którzy nie przestaną póki dna nie zobaczą, nie ważne jak wielka jest paczka (ja kiedyś też taka byłam)
A żeby sobie bezkarnie chrupać ile dusza zapragnie wystarczy wyjść na podwórko czy przejść się na łąkę.
Normalnie jak używam pokrzywy, czy też innych chwastów, w celach kulinarnych to wybieram te najmniejsze, najmłodsze listki, łodyżki czy kwiatki.
Tym razem do moich chipsów nazbierałam większe, dorodne już liście (znalazłam też tak wielkie, że spokojnie można by w nie coś zawinąć jak gołąbki), chociaż mniejsze były by bardziej „na raz”, ale trochę z tym pitolenia. Piekłam je chwilkę i można siadać przed TV
Ciekawostka: jeżeli będziemy piec listki wierzchnią stroną do dołu, to pozostaną one płaskie, a jeżeli ułożymy je wierzchem do góry (czyli normalnie) to pozwijają się w ruloniki. I to chyba te ruloniki bardziej mi smakowały, a do tego łatwiej się je jadło.
Chipsy z krwawnika też wleciały, ale wyleciały zanim zdążyłam zrobić zdjęcie
Chipsy z pokrzywy
dowolna ilość pokrzywowych listków
olej rzepakowy, najlepiej w aerozolu
sól
opcjonalnie ulubione przyprawy np. papryka wędzona, słodka, suszona cebula, suszony czosnek.
Listki oczyszczamy (można je umyć, ale wtedy trzeba dokładnie osuszyć z wody).
Wykładamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia, spryskujemy olejem, posypujemy solą i jak używamy to innymi przyprawami.
Pieczemy góra-dół 200′ ok 4-6 min. Kontrolujemy i zaglądamy co chwila, łatwo przypalić. Czas zależy od wielkości listków i tego jak wypieczone chcemy uzyskać.