Piliście lub robiliście kiedyś herbatkę z „fermentowanych” kwiatków bzu (lilaka)? Tak naprawdę to nie fermentacja, a utlenianie bo nie ma tu żadnych bakterii, ale zwyczajowo przyjęła się właśnie ta nazwa.
Można sobie po prostu ususzyć kwiatki i z nich zaparzać herbatkę ( te zachowują śliczny kolor), lub lekko je „przydusić” dzięki czemu nabierają innego aromatu. Poprzez zaparzenie, herbatka ma lekko karmelowy posmak z minimalną wędzoną nutką.
Herbatka w smaku jest bardzo delikatna. Zimą można podawać z odrobiną np. syropu klonowego i przenieść się myślami w majowe klimaty. Można sobie zrobić również mieszankę i zaparzyć ją w towarzystwie np. mięty, cynamonu, skórki z cytrusów czy suszonego jabłka.
Herbatka z „fermentowanego” lilaka.
Ilość jaką będziemy robić zależy tylko od nas, bo bez to jedyny składnik i nie ma tu żadnych proporcji.
Kwiatki oddzielamy od gałązek, pozbywając się tez wszystkich zielonych elementów (to najbardziej żmudny moment w całym przepisie ). W między czasie delikatnie gnieciemy je w palcach.
Gotowe przekładamy do odpowiedniego słoika, ugniatamy i dociskamy. Musimy dobrać wielkość słoika by ugniecione kwiatki wypełniły go prawie do pełna. Szczelnie zamykamy pokrywką i wstawiamy do piekarnika 50′ na 2-3 godziny, aż kwiatki zmienią kolor na brązowy. Można zostawić również słoik na słońcu.
Utlenione kwiatki, wyciągamy ze słoika i rozkładamy np, na papierowych ręcznikach lub tacy i suszymy. Zanim przełożymy je do słoiczka muszą być dobrze wysuszone bo inaczej nam zgniją.
Zaparzamy ok. 2 łyżeczki na szklankę wody przez 10min.