Zainspirowana ostatnim pytaniem o syrop z kwiatów czarnego bzu, szybciutko zrobiłam swoją wersję
U mnie już kwiatki przekwitają, więc nie wiele się zastanawiałam i poleciałam pozbierać co się jeszcze dało. Ten zrobiłam na bazie zredukowanego soku jabłkowego i wyszedł pyszka Dość mocno słodki, no ale to przecież syrop , im dłużej będziemy redukować sok, tym wychodzi gęstszy i słodszy.
Za rok muszę jeszcze koniecznie wypróbować wersję na soku truskawkowym oraz taką saute, czyli sama woda i ksylitol
Jabłkowy syrop z czarnym bzem
1 litr soku jabłkowego
kilkanaście baldachów kwiatków czarnego bzu
Sok jabłkowy przelewamy do rondelka,, doprowadzamy do wrzenia i gotujemy na średnim ogniu, aż się dość mocno zredukuje. Jego gęstość zależy od nas, od tego co chcemy uzyskać. Ja redukowałam tak długo aż zostało mi ok 300ml. Odstawiamy i studzimy.
Kwiatki obrywamy od łodyżek (jak kilka drobnych wpadnie to nic, ale starajmy się mieć ich jak najmniej bo są lekko gorzkawe).
Kwiatki z jak największą ilością żółciutkiego pyłku przekładamy do słoika (ja miałam ich 400ml luźno upchniętych, czyli sporo), zalewamy ostudzonym do temp. pokojowej zredukowanym sokiem, mieszamy, zakręcamy i odstawiamy do lodówki na 2-3 doby. 2-3 razy dziennie warto zamieszać lub pokręcić słoikiem w dłoni.
Po tym czasie odcedzamy na sitku i mocno odciskamy kwiatki, by wydobyć z nich jak najwięcej esencji. Przechowujemy w lodówce.
Jak robimy większą ilość to można zapasteryzować, stracimy dobroczynne właściwości, ale będziemy mogli zimą cieszyć się smakiem i aromatem lata.