Normalnego majonezu nie jadłam już od x czasu. Zwłaszcza tego sklepowego, gdzie oprócz tony kiepskiej jakości oleju, są też dziwne i niepotrzebne dodatki. Kiedy zaczęłam interesować się bardziej kuchnią roślinną, odkryłam wiele różnych przypraw i „dziwnych” rzeczy, bez których dziś nie wyobrażam sobie gotowania. Jedną z nich jest czarna sól Kala Namak. Ma nieprawdopodobny posmak jajka genialnie je zastępuję w wegańskich daniach np. przy tofucznicy. Tylko trzeba się z nią ostrożnie obchodzić bo jest bardzo słona.
WĘDZONY „MAJONEZ” W WERSJI FIT
- 1 mniejszy bakłażan
- 1/2 kostki wędzonego tofu
- 1/2-1 łyżeczka czarnej soli Kala namak (polecam zacząć od 1/2 łyżeczki)
- 1 łyżeczka musztardy
- 2 łyżeczki octu ( u mnie jabłkowy)
- 4 łyżki gęstego jogurtu roślinnego (u mnie sojowy)
- 1 łyżka oleju (można albo całkiem pominąć, albo wręcz przeciwnie dać więcej)
Bakłażana opalam palnikiem z każdej strony aż skórka się przypiecze i miejscami zwęgli (jak macie kuchenkę gazową to można to zrobić nad palnikiem, ja mam niestety tylko indukcję), dzięki czemu skórka nabierze dymnego aromatu. Później nakłuwam go delikatnie widelcem i piekę w piekarniku aż będzie miękki. Po upieczeniu skórkę usuwam a mięciutki miąższ przekładam do pojemnika.
Tofu odsączam z nadmiaru wody, można to zrobić przy pomocy ręczników papierowych lub na szybko, tak jak ja, po prostu nad zlewem mocno ściskać między dłońmi ( i tak będziemy je rozdrabniać). Jest jeszcze jeden sposób aby pozbyć się wody z tofu, wystarczy je zamrozić, a po odmrożeniu zmienia swoją teksturę. Wszystkie składniki poza jogurtem i olejem blenduję na gładko. Później dodaję resztę i ponownie blenduję. Doprawiam do smaku. Jeżeli nie liczycie kalorii to możecie dodać więcej oleju i dolewać go stopniowo blendując masę i wszystko razem emulgując.