Warto jeść pestki dyni
. Oczywiście najzdrowsze są te zjadane na surowo bez obróbki termicznej. Ale w sezonie przerabiam takie ilości dyń
, że zostaje mi zawsze ogrom tych cudownych nasion.


Proponuję część po prostu uprażyć i zjeść. Najlepiej wykorzystać tu pestki dyni piżmowej, bo nie będziemy ich dłubać tylko zjadać razem ze skórką. A ta właśnie odmiana ma najdelikatniejszą łupinkę.
Tak naprawdę można dodać tylko odrobinę oleju i sól, a zestaw ulubionych przypraw to już nasza dowolność.

Prażone pestki dyni piżmowej
1 szklanka wydłubanych świeżych pestek dyni piżmowej
2 łyżeczki oleju
1/2 łyżeczki syropu klonowego
sól lub 1 łyżeczka sosu sojowego
opcjonalnie ulubione przyprawy (u mnie 1/3 łyżeczki wędzonej papryki + 1/2 łyżeczki garam masali)
Pestki oczyszczamy z miąższu i dyniowych włókien. Można je dodatkowo wypłukać w wodzie, ale później trzeba je dobrze osuszyć (można je wrzucić na chwilkę do rozgrzanego piekarnika i szybciutko przeschną)
Pesteczki mieszamy z resztą składników i wykładamy na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia. Rozkładamy na płasko. Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 200′ około 20min. W między czasie parę razy mieszamy i uwalniamy parę z piekarnika.
Wyciągamy i studzimy. Całkowicie wystudzone warto przechowywać w szczelnym pojemniku lub słoiku, by jak najdłużej pozostały chrupiące.

