Żurawinka należy do tej samej rodziny co borówka brusznica. Te niewielkie, cierpkie i o bardzo intensywnej barwie kuleczki są na maksa odżywcze. Dr Michael H. Greger stawia je w czołówce odżywczych owoców wraz z innymi owocami jagodowymi.
Wiadomo… najzdrowsze na surowo, bez obróbki. Znane przede wszystkim z tego, że pomagają w stanach zapalnych układu moczowego, poprawiają ukrwienie naszego organizmu i są bardzo cenne dla oczu.
No cóż, same w sobie może nie są tak smaczne jak np. jagody, ale warto (zwłaszcza teraz kiedy mamy na nie sezon), dorzucić trochę do sałatki, koktajlu, a nawet do kiszonek (polecam kiszonkę z kapusty, dyni i żurawiny). Mam dla was jeszcze jedną propozycję, może ta przekona was do zjedzenia ich na surowo. Najprostsza desero-przekąska pod słońcem.
Świeża żurawinka, oblana ulubioną czekoladą. U mnie gorzka (bo taką lubię najbardziej). Te piękne czekoladowe kuleczki można zjeść solo, a można je dorzucić na wierzch jakiegoś deseru czy też ciasta. Podczas robienia roztopiłam więcej czekolady bo wtedy łatwiej jest oblepiać kuleczki. Nadmiar można odstawić aż zastygnie i schować lub tak jak ja, posiekałam trochę orzechów, rozkruszyłam kilka sezamków, dodałam ciut ekspandowanego owsa, wymieszałam i zalałam pozostałą czekoladą. Ugniotłam w silikonowej formie i wyszło dodatkowo kilka małych, czekoladowych batoników. 🙂
Żurawina w czekoladzie
100g gorzkiej czekolady
100g świeżej żurawiny
Czekoladę siekam i rozpuszczam w kąpieli wodnej. Wrzucam po kilka sztuk żurawiny (nie za dużo na jeden raz, bo zbyt szybko schłodzą czekoladę), obtaczam, wyciągam i odkładam na papier do pieczenia. Idealnie byłoby mieć do tego specjalny widelczyk i drobną kratkę, dzięki czemu nadmiar czekolady spłynąłby nie pozostawiając „podstawki” (ale i bez tego się obędzie).
Odstawiam do stężenia, zjadam solo lub dekoruje nimi ciasto czy też inne desery.