Wiadomo, że domowa jest najlepsza. Przecież dla siebie zawsze będziemy wybierać najlepsze składniki, a dodatkowo można je dowolnie modyfikować. Lubisz kandyzowaną skórkę z pomarańczy to możesz ją dodać, a jeżeli jej nie cierpisz to po prostu pomijasz. Wolisz bardziej zwięzłą masę dodaj mniej płynów lub odwrotnie. Niewątpliwą podstawą jest mak i warto też kupić sprawdzony, bo kiedyś trafił mi się gorzki. Masę makową uwielbiam na tyle, że i tak zazwyczaj bez dodatkowej obróbki wyjadam łyżką. Czasem dorzucam trochę do owsianki lub gotową masę rozcieńczam samym mlekiem roślinnym i zjadam właśnie jak owsiankę tyle że bez płatków 🙂 , a czasem upiekę makowca..
Domowa masa makowa
ok 1kg gotowej masy
300g maku
50g suszonych śliwek
40g rodzynek
30g suszonej żurawiny
30g suszonych moreli
40g orzechów włoskich
20g migdałów
20g oleju kokosowego
1 łyżka amaretto
1,5 łyżeczki ekstraktu migdałowego
1/2 łyżeczki startej tonki, opcjonalnie
1/3 łyżeczki sproszkowanej wanilii
skórka z 1 pomarańczy
2 łyżki soku z pomarańczy
2 łyżki soki z cytryny
2 łyżki powideł śliwkowych
100-125ml syropu klonowego
1/3 łyżeczki soli
Opcjonalnie: kandyzowana skórka z pomarańczy ok 50g.
Mak zalewam sporą ilością wody i zostawiam na całą noc. Odcedzam na drobnym sitku, płuczę i odciskam nadmiar wody. Miksuję lub blenduję (mocnym blenderem lub malakserem, można sobie pomóc i już teraz dodać soki z cytrusów) albo dwukrotnie przeciskam przez maszynkę do mielenia.
Wszystkie suszone owoce kroję na mniejsze kawałki, przekładam do miseczki, zalewam gorącą wodą i odstawiam pod przykryciem, aż trochę zmiękną, 20-30min. Orzechy siekam.
Do garnuszka dodaję olej, amaretto, tonkę, wanilię oraz skórkę z pomarańczy i podgrzewam aż olej się rozpuści, całość lekko podgrzeje i zacznie się wydobywać aromat wszystkich przypraw.
Do zmielonego maku dokładam wszystkie składniki czyli: odciśnięte z wody suszone owoce, orzechy, ekstrakt migdałowy, zawartość garnuszka z olejem, soki z cytrusów, powidła sól i syrop klonowy (najpierw 100ml). Wszystko dokładnie mieszam, próbuję i ewentualnie dosładzam większą ilością syropu.
Gotową masę przechowuję w lodówce i staram się nie wyjeść wszystkiego łyżeczką. Myślę, że do tygodnia powinna wytrzymać dobrze przechowywana, ale u mnie znika o wiele szybciej 🙂