Owsiany sos jabłkowo-karmelowy, zrobiony z mleka owsianego i soku jabłkowego. Robiliście kiedyś karmel jabłkowy? To prościzna, bierzemy sok jabłkowy (można użyć też innego np. winogronowego, mandarynkowego), gotujemy i mocno redukujemy aż nabierze odpowiedniej konsystencji (mamy wtedy intensywny, kwaskowaty karmel). Co jakiś czas sobie nastawiam i przechowuję później w lodówce. Kiedyś zredukowałam zbyt mocno i nawet wyszły mi takie krówko-ciągutki.
Tym razem dodałam też mleczko owsiane, dzięki czemu sos wyszedł bardziej delikatny i „mleczny”, taki bardziej „toffi”. Jednak i tak przez sok jabłkowy finalnie nie jest mdły a kwaskowaty (ja dodatkowo podbiłam odrobiną soku z cytryny, ale ja uwielbiam kwaśne rzeczy ). Jeżeli chcecie taki już naprawdę mocno kremowy i tłuściutki to użyjcie mleczka kokosowego. Równie pyszne jest zredukowane mleko kokosowo-ryżowe (samo, albo z niewielkim dodatkiem soku), polecam kiedyś wypróbować. Gotowym sosem polewamy co tylko chcemy, np. babeczki, kawałek ciasta, świeże owoce lub owsiankę.
Sosem można polać też np. ryżowe naleśniki, jaglane gofry, a nawet takie szybkie lody z duszonym rabarbarem.
Owsiany sos jabłkowo-karmelowy
ok 0,3-04l
1 litr mleka owsianego*
1 litr soku jabłkowego
większa szczypta soli
opcjonalnie: sok z cytryny, do smaku
1 płaska łyżeczka mąki ziemniaczanej
*użyłam tutaj najprostszego mleka owsianego, które w składzie ma tylko owies, wodę, olej i ewentualnie sól. Te z dodatkami, mogą się ściąć i rozwarstwić pod wpływem kwasu z soku jabłkowego. Ale nawet jeśli tak by się stało to wystarczy pod koniec (przed dodaniem skrobi) zblendować do połączenia.
Mleko, sok i sól umieszczam w średnim garnku, najlepiej z grubym dnem. Nie warto brać zbyt małego, bo w tym o większej średnicy będzie większa powierzchnia parująca i sos zrobi się szybciej. Doprowadzamy do wrzenia i gotujemy na średnim ogniu, aż płyn się mocno zredukuje i zostanie go około 0,5l. Trwa to 30-50min, w zależności od mocy grzania i powierzchni garnka.
Co jakiś czas warto zamieszać. Gdy w garnku zostanie nam już około 0,5 litra sosu, dodajemy płaską łyżeczkę skrobi rozrobionej w odrobinie zimnej wody i jeszcze chwilę gotuję. Tak naprawdę to skrobię można pominąć i redukować, aż sos sam z siebie nabierze odpowiedniej konsystencji. Jednak dla mnie, po tym jak już zostaje go tylko 0,3-0,4 litra, jest na tyle mocny w smaku, że wolę odrobinkę zagęścić skrobią niż dalej redukować. Końcową gęstość sosu kontrolujemy sobie już sami, w zależności od tego do czego chcemy go użyć. Próbujemy i ewentualnie pod koniec dodajemy odrobinę soku z cytryny, ale jak ktoś lubi bardzo słodkie smaki to można pominąć.
Studzimy i w między czasie warto też co jakiś czas zamieszać. Gotowy przelewamy do czystego słoiczka i przechowujemy w lodówce.